Skip links

Ratownicy

Marcin Plonder

Byłem początkującym ratownikiem. Wyjazd, który odmienił całkowicie mój światopogląd miał miejsce 30 kwietnia 2005 r. Zespół bardzo szybko się zebrał i na sygnale popędziliśmy do centrum miasta.

Na ziemi leżał mężczyzna lat około 50 lat. Nie oddychał. To było wszystko co pamiętałem ze szczegółów tego wyjazdu. Wszystko działo się dla mnie tak szybko. Ktoś uciskał klatkę piersiową, ktoś przygotowywał defibrylator, ktoś leki, ktoś intubował. Wstyd mi trochę, ale jedyne co zrobiłem wtedy to podtrzymywałem kroplówkę. Chciałbym powiedzieć, że resuscytacja się udała, chciałbym powiedzieć, że dla tego mężczyzny historia zakończyła się happy endem. Bardzo bym chciał. Mężczyzna nie przeżył, umarł pomimo wielkiego zaangażowania całego zespołu z niewielką pomocą mojej ręki, która trzymała kroplówkę. Mężczyzna umarł, ale narodziło się coś wspaniałego. Narodziła się wizja mojej przyszłości w tym zawodzie i doprowadzenia do jak najmniejszej ilości takich finałów jaki miał miejsce 30 kwietnia 2005 r.

Przemysław Borys

Jak zostałem ratownikiem? Od dziecka ciągnęło mnie zawsze w miejsca i sytuacje gdzie ktoś potrzebował pomocy. Ktoś się skaleczył to Przemek pomoże, założy opatrunek, potrzyma za rękę itp. Tak to się zaczęło. W szkole średniej nie byłem zdecydowany co w życiu chciałbym robić, może zostanę żołnierzem, może strażakiem, a może po prostu będę budował domy. Kończąc szkołę średnią, zdając maturę, całkiem przez przypadek dowiedziałem się że w Koszalinie, w mieście w którym się uczyłem, znajduje się szkoła w której jest kierunek ratownictwo medyczne, wow! Nawet chwili zastanowienia nie było! To było to czego szukałem!

Agnieszka Jakubczyk

W 2015 roku miałam egzamin z udzielania pierwszej pomocy. O godzinie 18.00 na podwórku stracił przytomność mój bliski krewny. Wiedziałam co mam robić i ratowałam go do samego końca. Niestety zmarł. Nie byłam tam sama, był tłum gapiów, nikt nie chciał pomagać. Do momentu przyjazdu pogotowia byłam tam tylko ja i poszkodowany. Nikt nie chciał się zaangażować. Aż do dziś zastanawiam się dlaczego? Czy to był strach, czy niewiedza, czy w ogóle wiedzieli jak ważna jest ich pomoc? Do dziś nie znajduję na to odpowiedzi, ale już wiem że warto uczyć innych, aby zapobiegać takim sytuacjom. A strach i panika nie mogą nami zawładnąć w sytuacji kiedy będziemy mogli uratować komuś życie.

Michał Pelc

W szkole orłem nie byłem i raczej interesowała mnie piłka nożna niż nauka. Na pielgrzymce do Częstochowy poznałem Adama. Szefa zabezpieczenia medycznego pielgrzymki. Dzień upływał mi na obserwowaniu jak Adam mobilizuje pozostałych pielgrzymów do przełamywania swoich barier. Wieczorami obserwowałem jak pielęgnuje im stopy, przebija pęcherze i zasypuje różnymi specyfikami, aby rano były gotowe do dalszej drogi. Po powrocie z pielgrzymki zapisałem się do grupy medycznej którą prowadził Adam. Pod jego okiem uczyłem się pierwszej pomocy. Rok później, po maturze, poszedłem drugi raz na pielgrzymkę. Tym razem już zastąpiłem Adama, który w tej pielgrzymce nie mógł wziąć udziału. Tak zaraziłem się udzielaniem pomocy.

Tomasz Molesztak

Chciałbym powiedzieć, że zostałem ratownikiem medycznym, bo moja babcia była pielęgniarką i zaraziła mnie pasją do swojego zawodu. To jednak nie prawda, bo jej powołanie doceniłem wiele lat później, gdy sam zacząłem ratować .
Chciałbym powiedzieć, że jestem instruktorem, bo moi rodzice na co dzień uczą ludzi więc i ja uczę. Ale to także nie prawda.

W domu wpojono mi, że aby osiągnąć dobre efekty trzeba włożyć w to wiele wysiłku.
Do szkoły medycznej trafiłem w zasadzie przypadkiem. Na początku był to tylko kolejny etap edukacji, który miałem przesiedzieć leniwie w ławce. Dopiero podczas nauki zrozumiałem, że wybór szkoły był trafiony, a ratownictwo stało się moją pasją. Nauka do tej pory kojarzona ze żmudną pracą stała się przyjemnością. To był strzał w dziesiątkę. Odpowiedzialność za czyjeś życie nauczyła mnie jak ważne są ciężka praca, perfekcjonizm oraz aktualizowanie wiedzy. Podejmowane działania podczas akcji ratowniczych stały się instynktowne.
Po wielu latach zauważyłem, że z pozoru przypadkowe elementy układanki tworzą spójną całość. Jestem ratownikiem i instruktorem. Cechy wcześniej wymienione pozwalają mi na kształtowanie przyszłych ratowników tak, aby w krytycznych sytuacjach potrafili automatycznie działać i ratować komuś życie.

Piotr Sokołanko

Moja droga do obecnej pozycji zawodowej to wypadkowa wielu trafnych decyzji jak i jednego przypadku, którym było zatrudnienie się w SPR Koszalin 2 października 1995 roku. Przez kilka lat, bez wykształcenia medycznego, pełniłem obowiązki noszowego, bacznie obserwując, ucząc się i czerpiąc doświadczenia od personelu medycznego.

W efekcie zmian w organizacji w służbie zdrowia, jak i zaciekawienia się, chęcią realizacji i ochotą związania się zawodowo z RM podjąłem naukę w Pomaturalnym Studium na kier. Ratownictwo Medyczne, które ukończyłem z tytułem Ratownik Medyczny dwa lata później. Po rocznej przerwie w edukacji rozpocząłem studia na Akademii Pomorskiej w Słupsku i po trzyletnim okresie nauki uzyskałem tytuł Licencjat Ratownictwa Medycznego.

Moja edukacja zawodowa w obu szkołach była prowadzona równolegle z wykonywaniem obowiązków zawodowych w SPR Koszalin, co kosztowało mnie sporo wysiłku i poświęceń.

Chęć samorealizacji, poszerzania horyzontów zawodowych jak i dzielenia się niemałą wiedzą merytoryczną którą posiadałem spowodowała, że przystałem na propozycję pracy w roli instruktora cyklicznych szkoleń z zakresu Pierwszej Pomocy i Kwalifikowanej Pierwszej Pomocy w ramach stale poszerzającej się oferty szkoleniowej oferowanej przez MiMed.

Paweł Brożyna

Moja przygoda z ratownictwem medycznym to zupełny przypadek. W szkole niezbyt przykładałem się do chemii i biologii bo przecież nigdy nie będę medykiem „o ironio”.

W 2012 r. podjąłem dwie ważne życiowe decyzje. Rozpocząłem służbę najpierw przygotowawczą, później zawodową w Siłach Zbrojnych Rzeczpospolitej Polskiej oraz rozpocząłem studia na kierunku ratownictwo medyczne. To było okres naprawdę ciężkich 3 lat w czasie których musiałem wiele poświęcić.
W maju 2016 r. pojechałem na misję wojskową w ramach PKW RSM Afganistan gdzie na szczęście tylko jeden kolega został ranny. Będąc na misji już wiedziałem że po powrocie do kraju będę chciał jeździć w ZRM, wstępnie miałem 2 propozycje do rozpoczęcia dyżurów. W marcu 2017 miałem swój pierwszy dyżur, pamiętam jak nerwowo wsiadałem do karetki, pamiętam jak ręce drżały jak uruchamiałem sprzęt. Emocje były ogromne a to było tylko nadciśnienie tętnicze, typowa wizytka która obecnie wymaga z mojej strony uspokojenia pacjenta, taktycznego podania Hydroxyzinum 50mg p.o. i zalecenia odpoczynku. Ale już wtedy wiedziałem co będę dalej w życiu robił. W październiku 2017 r. złożyłem wypowiedzenie z zawodowej służby wojskowej i od maja 2018 mogłem już robić tylko to co mnie naprawdę interesuje.

Cezary Jesionek

Kiedy, jako mały chłopiec, byłem pytany kim chcę być w przyszłości odpowiadałem ponoć, że kierowcą śmieciarki…

W wieku 18 lat zostałem płetwonurkiem i większość zanurzeń wykonywałem z chłopakami z JRG Łobez. Stąd wzięła się moja decyzja o wstąpieniu do służby w PSP – dziś, po prawie ćwierć wieku od rozpoczęcia studiów w SGSP, jestem starszym kapitanem. Podczas kursu Kwalifikowanej Pierwszej Pomocy prowadzonego przez chłopaków z HEMSu usłyszałem, że z moim zapałem do pacjentów powinienem pomyśleć o ratownictwie medycznym. W tym samym roku złożyłem dokumenty do studium i po 2 latach zostałem ratownikiem medycznym, a następnie po 3 latach ukończyłem studia na kierunku „Ratownictwo medyczne”. Przez wiele lat zbierałem doświadczenie zarówno w straży jak i w pogotowiu ratunkowym. Zostałem starszym instruktorem ogniowym – w warunkach prawdziwego pożaru uczę strażaków bezpiecznego gaszenia, a także młodszych instruktorów ogniowych jak uczyć strażaków. Jako medyk oraz dowódca zmiany uczę również jak ratować poszkodowanych strażaków. Przez pewien czas związany byłem ze szkołą uczącą przyszłych ratowników medycznych. Całe zawodowe życie zajmuję się coraz szerzej pojętym pożarnictwem, ratownictwem oraz ich nauczaniem.

Obecnie wciąż pełnię służbę na pierwszej linii – w JRG, dodatkowo dyżurując w ZRM. Doskonale zapowiadająca się kariera kierowcy śmieciarki została najwyraźniej bezpowrotnie zaprzepaszczona. Co poszło nie tak? 😉

Kamil Degis

Dlaczego zostałam Ratownikiem Medycznym? Jest wiele powodów, dla których zdecydowałem się nim zostać.

Po pierwsze, adrenalina i wyzwanie.

Praca w zespole ratownictwa medycznego może być dynamiczna i wiązać się z wieloma wyzwaniami. Lubię adrenalinę i działania wymagające dużego stresu.

Do tego ciekawość i chęć ciągłego uczenia się.

Ratownik musi stale się szkolić i doskonalić swoją wiedzę. Cenię rozwój osobisty i dążę do ciągłego doskonalenia swoich możliwości.

Poza tym chciałem kariery, która zapewni mi zaangażowanie i zmusi do krytycznego myślenia w stresujących sytuacjach.

Zawód ratownika medycznego wydawał się idealnym rozwiązaniem.

Na koniec mogę stwierdzić, że bycie ratownikiem to dla mnie nie tylko wybór, to sposób na życie.

Marcin Mazur

W 1996r. zacząłem swoją przygodę z ratownictwem medycznym. Zostałem pracownikiem Stacji Pogotowia Ratunkowego w Koszalinie na stanowisku noszowy. Pierwsze wyjazdy, zachorowania i wypadki. Nerwy związane z brakiem doświadczenia i znikomymi umiejętnościami z zakresu udzielania pierwszej pomocy.

Pierwsze kursy doskonalące i narastająca chęć pogłębianie swojej wiedzy medycznej. Los chciał, że stałem się pełnoprawnym ratownikiem medycznym. Również los chciał, że moją specjalnością stały się porody. Byłem w pracy przy 13 a w sumie przy 14 porodach ponieważ moja córka urodziła się w warunkach porodu rodzinnego. Postanowiłem podzielić się więc swoją wiedzą i umiejętnościami z tego zakresu i prowadzę seminarium z tematów „ Odbieranie porodu nagłego w warunkach ZRM” oraz „ Farmakologia w ratownictwie medycznym”. Staram się cały czas poszukiwać nowinek w tych dziedzinach i dzielić się nimi z kursantami. Mam nadzieję że wiedza nabyta w czasie moich zajęć ułatwi choć raz przyjście na świat małego człowieka.

“Poród powinien być Twoim największym osiągnięciem, nie największą obawą.”
Jane Weideman

Piotr Kłobukowski

Jak zostałem ratownikiem?

Od zawsze interesowałem się sportem, trenowałem zapasy, jako nastolatek grałem w piłkę nożną, ale przede wszystkim bardzo lubiłem pływać. W wieku 19 lat postanowiłem zrobić kurs Młodszego Ratownika Wodnego. Po pomyślnie ukończonym kursie, pomyślałem, że praca na plaży w Mielnie, będzie ciekawym pomysłem na wakacyjne zajęcie… Plaża, słońce, opalone ciało, no i fajne dziewczyny…  Nic bardziej mylnego.
W 1992 roku, los rzucił mnie na plażę w Łazach, a tam przekonałem się jaka to ciężka i odpowiedzialna praca. Po pierwszym sezonie postanowiłem doskonalić swoje umiejętności pływackie, aby rok później ponownie zatrudnić się w tej samej miejscowości nadmorskiej. Jako ratownik wodny brałem udział w wielu akcjach ratunkowych. Często były to akcje ratujące życie, wymagające szybkiego podejmowania decyzji i zdecydowanych działań. I tak na plaży przepracowałem jedenaście sezonów, w trakcie których nabywałem doświadczenia i uświadomiłem sobie, że ta praca, pomaganie innym jest moją pasją. W międzyczasie podjąłem naukę na kierunku Ratownik Medyczny i od 01.09.1997 roku pracuję jako Ratownik Medyczny w Koszalińskim Pogotowiu . Wiele razy słyszałem, że byłem inspiracją dla młodych ludzi, z którymi po latach spotkam się w jednej Stacji Ratownictwa Medycznego, już jako koledzy mający jedną misję do wykonania – pomoc i ratowanie ludzi.

Ratujemy życie

Zobacz historię, która wydarzyła się naprawdę. Nigdy nie wiesz kiedy Twoje umiejętności mogą być na wagę złota.

Zobacz film