Skip links

Dziś Ten Człowiek Nie Umrze

Dziś Ten Człowiek Nie Umrze
Jest późna godzina, około 23.00. Ciężko powiedzieć, bo jest październik i za oknem szybko robi się ciemno. Nie mam czasu nawet spojrzeć na zegarek. Zakładam tylko buty bez zawiązywania, a kurtkę zarzucam niedbale na plecy. Wsiadam do samochodu i ruszam dość szybko. Pasy zapinam dopiero za pierwszym skrzyżowaniem. Spoglądam przez okno i widzę wystawy sklepów, przystanek autobusowy i centrum handlowe. Właśnie przypomniało mi się, że mam tam jutro wpaść oddać radio kuchenne, bo jest jeszcze na gwarancji. Wreszcie opuszczam miasto, a zza zakrętu po lewej stronie wyłania się polana, a chwilę dalej znana mi przydrożna kapliczka popsutą, mrugającą latarnią obok. Już dawno zwróciłem na to uwagę i nawet przestało mi to przeszkadzać. Wiem, że zaraz minę tę miejscowość, na środku której stoi fotoradar. Tam trzeba zwolnić, bo jeszcze działa, myślę. Po chwili zaczynam się śmiać z tego, co właśnie pomyślałem. A niech sobie strzela, mruczę pod nosem. Jadę i nie wiem, czego się spodziewać na końcu. Niby coś mówili, ale intuicja podpowiada mi, że nie warto wierzyć. Mijam kolejne skrzyżowanie i wiem, że wkrótce będę na miejscu. Wyciszam dzwonek w telefonie, bo nie lubię, gdy mnie rozprasza. Zakładam rękawiczki ponieważ zaraz będę wysiadał. Od wyjazdu minęło z 10-12 minut. Skąd to wiem? To droga, którą znam na pamięć, często nią jeżdżę na niedzielne obiadki u teściów. Wysiadam, biorę tylko torbę i zamykam drzwi. W dzień trochę popadało więc patrzę pod nogi, bo ślisko. Jednocześnie nie mogę się oprzeć patrzeniu na gałęzie drzew, które robią się co chwila niebieskie, a następnie giną w ciemnościach. Ten moment jest dla mnie hipnotyczny. Coś jak stroboskop na dyskotece, tylko tutaj nikt się nie bawi. Podchodzę coraz bliżej i słyszę, jak kawałki potłuczonego szkła pękają pod moimi butami. Czuję ten specyficzny zapach w powietrzu- spalona guma i klocki hamulcowe, poduszki bezpieczeństwa, olej i inne płyny. Trochę ciepły i słodki, ale zarazem nieprzyjemny. Zaglądam do środka i widzę, że ma otwarte oczy. Siedzi za kierownicą i patrzy na mnie z zakłopotaniem, jakby chciał przeprosić za całe zamieszanie. Oczy pokazują przerażenie mimo, że twarz jakby chciała to ukryć. Widziałem to spojrzenie zbyt wiele razy, abym tego nie wychwycił. Szybki rzut oka na ruchy klatki piersiowej i ogólne spojrzenie na całe ciało. Myślę sobie: DZIŚ TEN CZŁOWIEK NIE UMRZE, a ja mam mu w tym pomóc.

Tomasz Molesztak